Zawody te znane są także jako indonezyjskie rodeo. Nie polega na ujeżdżaniu byka, lecz za chwyceniu dwóch byków za ogony i wygraniu specjalnego wyścigu kierując tak osobliwym zaprzęgiem.
Jak wyglądają te osobliwe zawody? Śmiałek wybiera dwa najlepsze jego zdaniem byki, które ubiera w uprząż. Uprząż taka służy jako podest (dość mizerny) oraz uniemożliwia bydłu rozdzielenie się na trasie. Sama trasa jest bardzo błotnista, najlepiej z odrobiną wody na górze. Są to najczęściej dwa specjalnie na tę okazję wykopane tory wypełnione wodą. Przed startem byki trzymane są przez kilka osób, które w odpowiednim momencie znikają. Sygnał do startu daje jeździec, ciągnąc byki za ogony, albo... gryząc je w zad. W samym wyścigu pozycja jeźdźca za wygodna nie jest, gdyż musi on wykonywać coś na wzór szpagatu, by móc sterować bydlętami. No i oczywiście jeździec musi mocno uważać, by nie zaliczyć gleby, bo wtedy stanie się pośmiewiskiem. Zwycięża ten, kto w najkrótszym czasie dojedzie do mety, co oznacza, że będzie jechał najprościej. Co wcale takie oczywiste nie jest, gdyż bydlęta skręcają gdzie chcą. Często w stronę tłumnie zgromadzonej publiczności. Nagrodą za zwycięstwo jest wzrost wartości zwycięskiego byczka (pary byczków). Ich cena podwyższa się sześciokrotnie w stosunku do ceny innych byków. Zawody odbywają się w południowej Indonezji i trwają przez 11 miesięcy w roku. Każde zawody w danym roku organizuje inna wioska. Pacu Jawi cieszą się ogromnym zainteresowaniem i każdorazowo gromadzą tłumy gapiów. Zawody te mają kilkusetletnią tradycję. Zapraszam do oglądania fotorelacji z tych dość niezwyczajnych wyścigów.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą