Czy są jakieś moralne granice, które mogłyby zatrzymać żądnego
sławy i sukcesu artystę przed zrobieniem z siebie pośmiewiska?
Jeśli myślicie, że szczytem ludzkiej degrengolady jest inkasowanie
tłustych cebulionów za upokarzający oklep podczas kolejnych
freakfightowych gal, to jesteście w błędzie. Japończycy, w swoim
to zwyczaju, uznali, że nawet w dziedzinie medialnego spierdzielenia
muszą być lepsi od reszty świata i… delikatnie mówiąc –
solidnie przegięli pałę.
Pamiętacie czasy, kiedy natchnieni filmem „Truman Show” włodarze
stacji telewizyjnych zaczęli częstować swoich widzów coraz to
bardziej idiotycznymi programami typu reality show? Zazwyczaj format
ten sprowadzał się do zamknięcia grupy normików w jakiejś
zamkniętej przestrzeni i zlecanie im wykonywania
mniej lub bardziej
debilnych zadań. To właśnie w czasie tego szalonego boomu na gromadzące przed telewizorami miliony widzów spektakle nijakości
i żenady japońska stacja Nippon TV wystartowała z własną,
oryginalną propozycją, w której o popularność w świecie
show-businessu miał zawalczyć nikomu nieznany komik.
Tomoaki Hamatsu był
właśnie takim nikomu nieznanym komikiem, który z mozołem usiłował
wybić się spośród tysięcy innych estradowych śmieszków.
Nasubi, czyli Bakłażan, bo taką ksywkę otrzymał ten mężczyzna
(podobno związana była ona z dość nietypowym kształtem czaszki
Tomoakiego), miał ogromne szczęście – albo jego brak, jak się
miało potem okazać – i wygrał urządzony przez Nippon TV konkurs,
którego zwycięzcy obiecywano wielką, medialną popularność. Nie
mówiono wprawdzie, o jaką popularność miało chodzić, ale
powiedzmy sobie szczerze –
każda jest lepsza niż jej brak.
Wkrótce po tym
zwycięstwie Nasubi dowiedział się, że ową popularność miało
mu zapewnić uczestnictwo w „Susunu! Denpa Shonen”, reality-show,
którego byłby jedynym bohaterem. Komika planowano zamknąć w
niewielkim, praktycznie pustym pomieszczeniu. Oprócz podstawowych
mediów, to jest prądu, bieżącej wody, ogrzewania czy
możliwości skorzystania z toalety, na wszystkie produkty pierwszej
i drugiej potrzeby miał on sobie „zapracować”. Japończyk trochę się zdziwił, gdy przed zamknięciem drzwi pokoju kazano mu się rozebrać
do rosołu… To jednak nie był koniec niespodzianek. Szybko okazało
się, że „pracą” mającą mu zapewnić jedzenie, ubranie czy
chociażby papier do podtarcia tyłka
miał być udział w
konkursach. Dlatego też Nasubi dostał w prezencie radio, telefon
oraz stertę gazet i kartek pocztowych, które miały mu pomóc w
tym zadaniu. A jakie było zadanie? Ano Japończyk musiał zdobyć
nagrody o łącznej wartości miliona jenów (czyli mniej więcej
8000 dolarów).
Goły komik ze
znaczkiem bakłażana zasłaniającym jego przyrodzenie świadomy był
obecności kamer, ale nie wiedział, że jego poczynania będą
transmitowane na żywo, a tylko wybrane fragmenty zostaną potem
zmontowane w całość i wyemitowane w telewizji. Na jego
nieszczęście program wyświetlany był w trybie 24/7, a dodatkowo
co tydzień prezentowano skrócone kompilacje najlepszych numerów
Nasubiego z kilku dni.
Komik szybko
zgłodniał, więc pierwsze, co zrobił, to zgłaszał się do
konkursów, w których wygrać można było coś na ząb. Zanim
jednak dostał szansę na zjedzenie czegokolwiek, musiał czekać
całe dwa tygodnie. W międzyczasie do jego drzwi zapukał dostawca
żarcia na wynos, ale... okazało się, że pomylił on adres. Taka
sytuacja była oczywiście inscenizowana przez twórców programu i
miała na celu dręczenie wygłodzonego nieszczęśnika.
Najpierw parę słodkich deserków – to za mało, aby zaspokoić apetyt.
Niedługo potem jednak Nasubi zdobył ryż. Nie pomyślał jednak o
wcześniejszym udziale w loterii, w której mógłby zgarnąć
garnki, więc
pierwszą „potrawą” jaką zjadł był surowy ryż.
Wkrótce jednak skonstruował prowizoryczny pojemnik z torby. Od
biedy dało się w nim zagotować wodę i ugotować ryż.
Widzowie mogli
obserwować powolne popadanie mężczyzny w obłęd. Bardzo się on, na
przykład, ucieszył z wygrania pluszaka. Pozbawiony możliwości
kontaktu z inną osobą, zaczął przemawiać do zabawki, tak
jakby była ona żywą osobą, a wręcz kimś na kształt autorytetu
czy wręcz senseia. Kiedy Nasubiemu skończył się ryż, biedak
musiał jeść średnio smaczne krokiety oraz zawartość puszek z psim żarciem,
których pokaźną liczbę zdobył w innym konkursie.
Komik miał jeszcze
jeden problem. Nadal świecił gołym tyłkiem przed milionami widzów.
Niestety z odzieży jedyne co udało mu się wygrać, to damska
bielizna. I to na dodatek zdecydowanie na niego za mała. Raz udało
mu się za to zgarnąć pasek do spodni.
Średnio to przydatne, gdy
się nie ma pantalonów.
Równie dużym
wyzwaniem okazało się zdobycie obcinaczek do paznokci i zwykłych
nożyczek, za pomocą których Nasubi mógłby doprowadzić swój
opłakany wygląd do porządku. Zdobył za to… rower i parę
biletów do kina. Na szczęście spryt i talent do majsterkowania
pomogły mężczyźnie przerobić dwukołowiec na urządzenie do
ćwiczeń.
Wielkie nadzieje
Tomaoki wiązał z telewizorem, który to udało mu się wygrać w
pewnej loterii. Producenci zadbali jednak o to, aby uczestnik ich
programu nie mógł z tego sprzętu korzystać. Nie chcieli bowiem,
aby zorientował się, że program z nim w roli głównej nadawany
był na żywo. Zarówno odbiornik, jak i dostarczona mu później
konsola PlayStation nie nadawały się do użytku. Japończyk nie
dawał jednak za wygraną i większość swego czasu poświęcał na
wypełnianie kuponów konkursowych. Podobno zdarzało mu się
wypisywać ich
nawet do 1400 tygodniowo! Po prawie 10 miesiącach od
początku programu udało mu się wygrać upragniony papier
toaletowy…
Show z Nasubim stał
się tak popularny wśród Japończyków, że grupy fanów komika
oraz dziennikarze namierzyli pomieszczenie, w którym realizowany był
program. Producenci, obawiając się, że jego miłośnicy
doprowadzą do katastrofy, zdecydowali się więc przetransportować
swoją gwiazdę do innego, trudniejszego do zlokalizowania, miejsca.
Tomaokiemu zawiązano oczy na czas całej operacji, a kiedy zdjęto mu
opaskę, ten zorientował się, że jest w innym pokoju razem ze
wszystkimi swoimi rzeczami. Taka przeprowadzka wkrótce czekała go
jeszcze raz, jednak w swoim nowym lokum Nasubi odkrył, że mógł
już korzystać z telewizora i konsoli. Nietrudno domyślić
się, że Japończyk przestał wypełniać zgłoszenia do kolejnych
konkursów i zaczął intensywnie grać. Nieszczęśnik musiał w
pewnym momencie odstawić swój nowy nałóg, bo przed oczami stanęło
mu
widmo głodu.
Los jednak szybko się do niego uśmiechnął, kiedy
to Nasubi wygrał… cztery opony samochodowe. Były one warte 84
tysiące jenów i mniej więcej tyle właśnie brakowało do zebrania
ustalonej kwoty, która pozwoliłaby mężczyźnie odzyskać wolność.
Czy tak się jednak faktycznie stało?
No nie.
Komikowi zwrócono
jego ubranie, zawiązano oczy i gdzieś wywieziono. Nasubi zdziwił
się, gdy okazało się, że trafił do Korei Południowej, gdzie
czekała go cała masa atrakcji – znalazł się w wesołym
miasteczku, gdzie mógł korzystać ze wszystkich atrakcji, a przede
wszystkim – najeść się pysznego ramenu, który po roku żarcia
ryżu i psiej karmy musiał być prawdziwym rajem dla jego
podniebienia. Po dniu pełnym radości Japończykowi znowu założono
opaskę i zaprowadzono do kolejnego zamkniętego pokoju, gdzie musiał
się, jak zwykle, rozebrać do rosołu. Został poinformowany, że
tym razem jego zadaniem było zapracowanie na
bilet do domu.
Producenci nie spodziewali się, że Nasubi w ciągu zaledwie paru
tygodni zdoła wygrać wymaganą kwotę, więc co i rusz zmieniali
zasady, aby tylko program mógł trwać dalej. Ostatecznie jednak
mężczyzna stał się szczęśliwym posiadaczem biletu w pierwszej
klasie linii Japan Aerlines i, ma się rozumieć, po założeniu
opaski na oczy ruszył w podróż ku finałowi tego, trwającego już
15 miesięcy, koszmaru. I znowu – kiedy odsłonięto mu oczy, komik
zorientował się, że jest… w kolejnym pustym pokoju.
Posłusznie
więc zdjął swoje ubranie. Kiedy Nasubi był już goły, ściany
pomieszczenia runęły, a komik zorientował się, że oto znajduje
się w studiu, w blasku reflektorów, otoczony trybunami pełnymi
wiwatującej publiczności. Hamatsu nie za bardzo wiedział, co się
dzieje, bo przecież nikt go nie informował o tym, że program
nadawany był na żywo.
Najbardziej
ironicznym efektem tej historii jest to, że Japończyk, który
zrobił to wszystko, marząc o karierze komika stand-upowego, po
swojej telewizyjnej przeprawie nie był w stanie osiągnąć jakiegoś
specjalnie dużego sukcesu w tej branży – miał on ogromne
problemy z ponownym przystosowaniem się do życia w społeczeństwie.
Został jedynie lokalnym celebrytą w Fukushimie, skąd pochodził, oraz zaczął
rozwijać swój talent jako…
aktor dramatyczny! Ach, no i w ramach
zbierania pieniędzy na pomoc ofiarom katastrofy w swoim rodzinnym mieście
próbował wejść na Mount Everest. Trzy razy! Dopiero za ostatnim
udało mu się tego dokonać. Na tych osiągnięciach skończyła się
jednak wielka kariera Nasubiego.
Mężczyzna stracił 15 miesięcy
swojego życia, snując się z fujarką na wierzchu po małym pokoju,
aby w nagrodę za swoje poświęcenie, na oczach ponad 17 milionów
widzów, nabawić się problemów psychicznych, zrujnować swoje
zdrowie na skutek ciągłego niedożywienia i dostać chwilową tylko
sławę,
która absolutnie nie przełożyła się na jakikolwiek
większy sukces.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą